sobota, 30 maja 2015

Sen siódmy

-Zrób to.
-Ale co? - nadal siedzieliśmy w sypialni, a Włodarczyk obejmował moje ciało w pasie.
-No obliż tak te wargi!
-Ale ja nie umiem tak na zawołanie..
-Umiesz! No Wojtuś...
-A co będę z tego miał?
Uśmiechnęłam się do niego i zatrzepotałam rzęsami. Chciałam go wziąć na litość. Po chwili wysunął swój język z ust i powoli przejechał nim po górnej wardze. Nie wytrzymał. W połowie 'drogi' wybuchł śmiechem. Przyciągnęłam go za czarną koszulkę do siebie i wpiłam zachłannie w jego usta. Pogłębiał pocałunek z każdą sekundą. Po chwili przeniósł swoje usta na moją szyję, a ja z powodu przyjemności, jaką mi sprawiał, odchyliłam ją lekko w tył. Sam dotyk jego warg sprawiał mi rozkosz. Nagle poczułam ciepłą dłoń przyjmującego na moim kolanie, która sunęła coraz wyżej. Dostał się do guzików mojej kraciastej koszuli. Odpiął ostatni. Powoli. Chciał mi pokazać, że to ja jestem najważniejsza. Ułożyłam rękę na jego dłoni na znak, żeby przystopował. Wrócił do ust i znów musnął moje wargi. W tym momencie ktoś wtargnął do mojej sypialni.
-Karol, nie uwie... O kurwa! Przepraszam! - Anka wybiegła z pokoju jak poparzona.
Głośno się zaśmialiśmy na widok zszokowanej Jabłeckiej. Wojtek spojrzał mi w oczy. Z tych czekoladowych tęczówek biła taka radość! To naprawdę było coś cudownego. Ten człowiek dawał od siebie tyle ciepła, serdeczności.. Na pozór pewny siebie, a w środku po prostu wrażliwy mały chłopiec z marzeniami. Tylko, że ja chyba nie potrafiłam oddać mu tyle, ile on dawał mnie.
-Oj, Olczak.. Co ty ze mną robisz? - zadał pytanie dotykając czołem mojego czoła.
-Aktualnie tylko siedzę na twoich kolanach i zabieram ci troszkę tlenu.
-Daj nam szansę.
-Wiesz, że pieprzysz w tym momencie mój idealny świat? Zaburzasz jego równowagę, Włodarczyk.
-Ta równowaga została już dawno zaburzona.
-Wojtek... - spuściłam głowę, ale przyjmujący szybko pociągnął mnie za podbródek.
-Dasz?
-Nie jestem odpowiednią osobą dla ciebie..
-Jeśli pozwolisz, sam chciałbym się przekonać.

     Jaki miłość ma smak? Czy jest to gorąca czekolada pita w zimowy wieczór? Czy może schłodzony szampan w Nowy Rok? A może jeszcze inaczej: może jest to smak zwycięstwa? Tego jeszcze nie wiedziałam, ale jednego byłam pewna, Wojciech napewno mi to pokaże. Obudziłam się przytulona do nagiej klatki piersiowej chłopaka. Było kilkanaście minut po ósmej. Byłam szczęśliwa. Przymknęłam powieki i upajałam się chwilą. Tego brakowało mi przez przeszło trzy lata. Wyznaczałam paznokciem ścieżkę na lewej piersi przyjmującego. Myślałam. Myślałam o tym jak teraz będzie, co się zmieni. Jak będzie wyglądać to, kiedy on wyjdzie na mecz, a ja zostanę w Bełchatowie. Jedno z mojej strony było pewne: kochałam go. Po chwili poczułam jak Wojtek przyciąga mnie do siebie.
-Jestem cholernie szczęśliwy, wiesz? - uśmiechnął się szeroko.
-Wiesz, że cię dziś do tego Rzeszowa nie puszczę?
-Gdybym tylko mógł.. rzuciłbym to wszystko i został.
-Jutro mecz, jeszcze wieczorem się spotkamy.
-Nie wytrzymam tych dwóch dni.. Oszaleję. Maciek mnie z pokoju wywali. Będę mu o tobie ciągle gadał. Odbieraj telefon, Karol, proszę.
-Spokojnie, nie musisz się o to bać.

     Po godzinie bezczynnego leżenia i rozmawiania o głupotach, wstaliśmy i udaliśmy się do kuchni. Przy małym stoliku siedziała już Anka i przeglądała gazetę popijając kawę. Miała niemal taki sam humor jak ja dzień wcześniej. Nieco zdziwiła się na widok przyjmującego, jednak chyba przypomniała sobie sytuację sprzed kilkunastu godzin. Spojrzałam pytająco na przyjaciółkę, ale ta posłała mi sygnał, że wszystko powie mi, gdy tylko Wojtek opuści nasze mieszkanie.
-No, gołąbeczki. - zaczęła szeroko się uśmiechając. - Jak minęła noc? Chyba bezsennie, czyż nie?
-Nie wiem o czym mówisz... - powiedział Włodarczyk. - Ja się tam wyspałem. Karol ma całkiem wygodne łóżko. Miękki materac, dobra poduszka.
-Tak, tak. Ja już tam swoje wiem.
Po chwili Jabłecka ulotniła się z mieszkania i zostaliśmy sami. Było po dziewiątej, co równało się z tym, że mamy trochę ponad godzinę czasu. Przyzwyczaiłam się do jego obecności, do tego, że po prostu był. Może nie znałam go za dobrze, bo przecież poznać na wylot kogoś w przeciągu miesiąca jest niemożliwe, ale naprawdę go kochałam. Moja podświadomość nie mogła przyjąć tego do wiadomości, jednak serce żyło własnym życiem i nie słuchało jej.

     Jeszcze tego samego dnia, późnym popołudniem, Anka wysłała mi wiadomość o treści Sprzątaj szybko, za 20 minut będę w domu z kimś ważnym. Z kim? Matką? Ojcem? Prezydentem?! Pośpiesznie ogarnęłam salon i kuchnię, odpisałam na smsa Włodarczyka i popędziłam otworzyć drzwi, do których właśnie ktoś się dobijał. Jakie było moje zdziwienie, gdy za progiem ujrzałam Jabłecką i nieznanego mi mężczyznę, no oko po czterdziestce. Przecież jej ojciec wygląda inaczej.. więc kim by był ten facet? Spojrzałam pytająco na fryzjerkę, a ta tajemniczo się tylko uśmiechnęła. Anka, jak i jej towarzysz zajęli miejsce w salonie, a ja udałam się do kuchni, by przygotować coś do picia. Piętnaście minut później żałowałam jednak, że zdecydowałam się na sok wiśniowy, który pozostawił na moich jasnych spodniach sporą plamę. Wszystko przez siedzącą naprzeciw mnie dziewczynę. Zaczęła mi tłumaczyć kim był owy mężczyzna. Przedstawił się jako Tomasz. Był szefem jednej z większych firm w Łodzi, był przystojny, dobrze ubrany, a z tego co później zauważyłam, jeździł najnowszym modelem mercedesa. Co miał jednak wspólnego a Anką? Ponoć poznali się na jednej z imprez w stolicy łódzkiego i.. wpadli sobie w oko. Rozumiem, facet był miły, inteligentny, przystojny, ale na Boga! - mógłby być jej ojcem!
-Anka! - złapałam ją za nadgarstek, gdy jej luby opuścił dom. - Co ty, do licha, odpierdalasz?!
-Ej, ej, ej. Ja się w twoje sprawy z Włodarczykiem nie mieszkam.
-Ale na Boga! Ja jestem od niego o rok młodsza, a ty od tego całego Tomasza jakieś dwadzieścia!
-Słyszałaś kiedyś coś takiego, że wiek to tylko liczba? Trzymaj się Wojtusia, bo ja ci do łóżka nie zaglądam, a między nas się nie mieszaj.
Zabolało.
-Dziewczyno, czy ty siebie słyszysz?! Nie mów mi, że już z nim spałaś! 
-To raczej nie twoja sprawa.

     Wyszłam. Nie wytrzymałam. Trzasnęłam drzwiami swojej sypialni. Z szafy wyjęłam małą podręczą torbę i spakowałam kilka najpotrzebniejszych rzeczy. Jakąś koszulkę, spodnie, bieliznę. Jasną sprawą było, że nie zapomniałam o koszulce z dwunastką. Do wszystkiego wrzuciłam jeszcze kosmetyczkę, portfel, dokumenty i ładowarkę do telefonu. Zapięłam zamek i zarzuciłam na ramiona czarną bluzę. Na nogi wsunęłam buty, ubrałam kurtkę, a potem najmocniej jak się tylko dało trzasnęłam drzwiami i zbiegłam do samochodu. Spojrzałam na telefon. Był za pięć wpół do siódmej. W rogu ekranu widniała mała koperta, co oznaczało, że mam nieodebraną wiadomość. 

Jesteśmy już po treningu. Tak bardzo tęsknię, choć wiem, 
że za jakieś 27 godzin się zobaczymy. Kocham Cię, Mała. W.

Nienawidzę ludzi. Wyjątkiem jesteś Ty. K.

Zadzwoniłam do szefowej z prośbą o trzy dni wolnego. Wiedziała, że w pracy jestem osobą odpowiedzialną i bez problemu się zgodziła. Podziękowałam i obiecałam, że gdy tyko wrócę nadrobię zaległości biorąc nadgodziny. Rzuciłam telefon na fotel pasażera, włączyłam odtwarzacz, z głośników poleciał Dżem i patrząc na ruchliwą bełchatowską ulicę powiedziałam sama do siebie:
-Jeszcze zobaczymy kto miał rację.

      Zaczął padać deszcz. Intensywny deszcz. Krople deszczu staczały się z przedniej szyby niczym łzy z moich oczu. Chciałam nie myśleć, zapomnieć. Byłam już jakieś dwadzieścia kilometrów od celu podróży. Wydobywające się z samochodowych głośników Wiesz, Mamo, wyobraziłem sobie, że nie ma Boga, nie ma, nie.. towarzyszyło mi już od dobrej godziny. Telefon cały czas wibrował, jednak go nie odbierałam. Po piętnastu minutach zaparkowałam na dużym parkingu równie wielkiego budynku. 
-Co robisz? - zapytałam, starając się zneutralizować głos.
-Aktualnie słucham prysznicowego wycia Muzaja. - powiedział, a ja prychnęłam. - A ty?
-Możesz wyjść na zewnątrz?
Wyjrzałam za okno. Na samym szczycie budynku widniał napis Hotel Rzeszów...

***

Bry.

Trójeczka na Idealnych się dziś pojawiła ;)
A tu zostawiam do napisania cokolwiek Wam :)
Przepraszam za opóźnienia.

Spiridonov chyba znów chce w tę swoja ruską mordkę od pszeków. Upss..

Em.



wtorek, 19 maja 2015

Sen szósty

     Godzinę później wraz ze wszystkimi zawodnikami bełchatowskiej drużyny i ich partnerkami bawiliśmy się w klubie. Alkohol buzował w naszych żyłach, a nogi same rwały się do tańca. Ubrana w małą czarną i wysokie szpilki kusiłam Włodarczyka. Wiedziałam to. Ba! Byłam tego pewna. Gdy tylko znalazł się obok mnie nie mógł przepuścić okazji do dotknięcia mojego ciała... Czy to ręki, nogi czy ramienia. A jego dotyk wręcz palił. Przed północą wyszłam z klubu, by zapalić. Wyciągnęłam paczkę papierosów z torebki i zaciągnęłam się jednym.
-Miałaś nie palić. - zwrócił mi uwagę.
-Miałeś dać mi spokój.
-Doskonale wiesz, że nie potrafię. - podszedł do mnie i odebrawszy papierosa, przygniótł go butem, a następnie wpił się w moje usta. - Kusisz.. Nie wytrzymam.
-Jedziemy do ciebie?
-A chcesz?
-Chcę.

     Weszłam do mieszkania przyjmującego i pierwsze co zrobiłam to udałam się na balkon w celu zapalenia. Włodarczyk pokręcił tylko głową z dezaprobatą. W spokoju zaciągałam się dymem i myślałam co tak naprawdę łączy mnie z Wojtkiem. Dziwiłam się, że zadaje się z nowo poznaną dziewczyną, a w szczególności, że poznał prawdę o tym, co działo się kilka lat wstecz. Zgasiłam papierosa i wzięłam dwie miętowe pastylki.
-Nie umiesz bez tego żyć... - bardziej stwierdził niż zapytał chłopak, gdy wróciłam do środka.
-To mnie uspokaja. Tłumaczyłam ci to kiedyś.
-Czyli tym razem mam cię ukarać?
Nie czekał na odpowiedź. Zeskoczył z kuchennej lady i gdy podszedł do mnie, delikatnie musnął moje wargi. Spodobało mi się to. Ułożyłam prawą dłoń na jego policzku, a lewą ulokowałam na klatce piersiowej.
-Karolina..
-Hm?
-Musiałaś ubrać akurat tę - zaakcentował. - sukienkę?

     Obudziłam się w jasnym pokoju. Pamiętałam go. Rolety w oknach były zasunięte do połowy, więc promienie słońca delikatnie wpadały do pomieszczenia. Śpiący obok Włodarczyk cicho pomrukiwał. Wiedziałam co się stało w nocy. Czy żałowałam? Szczerze? Tak. Wiedziałam, że seks nas do siebie zbliży, a nie chciałam robić mu żadnych nadziei. Po chwili przyjmujący się obudził.
-Było cudownie, wiesz? - obdarował mnie najpiękniejszym uśmiechem jaki posiadał, tym zarezerwowanym tylko dla mnie.
Nie odpowiedziałam nic. Jako odpowiedź ucałowałam jego podbródek, a następnie usta.
-Muszę iść. Nie widziałam się z Anką od przedwczoraj. Znów walnie mi kazanie.
Zaśmiał się. Sięgnęłam po leżącą na ziemi koszulkę chłopaka, ubrałam ją i mówiąc, że idę wziąć prysznic, wyszłam z sypialni.

     Wojciech urzędował w kuchni. W całym mieszkaniu unosił się zapach omletów z serem. Weszłam do pomieszczenia w samej bieliźnie i przytuliłam się do jego nagich pleców. Tego brakowało mi przez ostatnie dwa lata - beztroski. Niemyślenia o kłopotach. Po prostu bycia razem i cieszenia się z każdej wspólnie spędzonej chwili.
-Co pichcisz?
-Śniadanko dla takiej jednej królewny.
-Mam się czuć zazdrosna? - zapytałam przejeżdżając paznokciem po jego skórze.
-W żadnym wypadku.

     W ciszy zjedliśmy śniadanie, a następnie, dziękując, pożegnałam się z Wojtkiem i udałam do mieszkania na całkowitą zagładę. Cała w skowronkach powoli przekroczyłam próg domu. Mojego dobrego nastroju nie udało się ukryć przed Anką, która chwilę później wzięła mnie na dywanik. Zaparzyła kawę. Nie pytała dlaczego całą noc pędziłam poza domem, co było dla mnie dziwne.
-Lepiej powiedz dlaczego masz taki dobry humor..  - nie wytrzymała.
-Byłam na świetnej imprezie. Tyle. Wybawiłam się za wszystkie czasy.
-Za wszystkie czasy? Karolina, nie ma weekendu żebyś ty do klubu nie poszła. A może ta impreza przypadkiem skończyła się w mieszkaniu niejakiego Wojciecha Włodarczyka? Nie, wróć. Konkretnie w jego sypialni?
-Może. - posłałam dziewczynie tajemniczy uśmiech.
-Nie! Nie wierzę! I jaki jest?! Dobry?! Pamiętaliście o zabezpieczeniu?! Karolina! Wy macie dopiero dwadzieścia trzy lata! Jesteście za młodzi na dziecko!
-Anka.. Spokojnie.
-Czyli, że wy.. nic..?
-Tego nie powiedziałam. - stwierdziłam speszona.
-Ty jędzo! - krzyknęła i rozpoczęła bitwę na poduszki.

I znów leżę i nie mogę zasnąć. Chciałbym, żebyś była teraz obok. 
Naprawdę. Pragnę Cię całować, przytulać, po prostu być. W.

Przyjedź. K. 
     
        Był po dwudziestu minutach. Otworzyłam mu drzwi. Stał z zarzuconą torbą na ramieniu. Nic nie powiedział. Po prostu podszedł do mnie i wziął w swoje ramiona. Ucałował w głowę, a następnie łapiąc mnie w pasie, podniósł, kopniakiem zamknął drzwi i powiedział, że dziś już stąd nie wyjdzie.
-Prosto na trening? - zapytałam.
-Prosto na trening.
-Na którą?
-Na jedenastą. Gdzie Anka? - zdziwił się rozglądając po mieszkaniu.
-Wybyła. Poznała jakiegoś kolesia to się z nim codziennie spotyka.
-Jutro jedziemy do Rzeszowa. - powiedział cicho.
-Obejrzę w telewizji... W twojej koszulce.
-Karol.. to nie o to chodzi.. Ja nie wytrzymam tych dwóch dni.

     Leżałam w swojej sypialni, a obok był on. Muzyka cicho leciała z drugiego końca pokoju. Głowę ułożoną miałam na kolanach chłopaka, a ten bawił się kosmykami moich ciemnych włosów. Zmieniłam się przy nim. Diametralnie zmieniłam. Moje nastawienie do mężczyzn się zmieniło. Powtarzane nie jestem zwolenniczką poważnych związków przekształciło się w tak, coś do niego czuję. Uzależniał mnie od siebie. Stopniowo, powoli, ale uzależniał. Chciałam go mieć tylko dla siebie, na wyłączność.
-O czym myślisz? - zapytał.
-O tym co tak naprawdę nas łączy..
-Chodź tu do mnie. - rozłożył ręce tak, bym mogła się w niego wtulić. - Opowiem ci coś. Pierwszą dziewczynę wyrwałem na tekst "Maleńka, nie bolą cię nogi? Tyle kilometrów po mojej głowie dziś zrobiłaś..". Wzięła mnie za kompletnego idiotę, ale udało się. Później już byłem blisko, ale Kamil spieprzył wszystko tekstem "Ruchasz się czy trzeba z tobą chodzić?".. Dostał po mordzie. Od niej. Morał z tego taki, że nigdy nie umiałem zarywać do dziewczyn.
-A mnie na co wyrwiesz?
-Ciebie już wyrwałem. - powiedział, sadzając mnie naprzeciwko siebie.
-Na co?
-Na seksowne oblizywanie warg.


*

Dobry wieczór :)
Dziś krótko bo sprawa pilna! Róbcie tu hałas, bo Win chciała.. i to zrobiła... usunąć blogi! Wpoiłam troszkę rzeczy do tej małej główki i anulowała usunięcie..
Więc każdy kto to przeczyta napisze choć krótkie "Win, nie usuwaj bloga".
Dziękuję!

Ponadto - duet powstał. ma się całkiem nieźle. Od wczorajszego południa tysiak wyświetleń wybił :) Dziękujemy i zapraszamy na Perfect imperfections :)
No i na Janka :p Say something

Em.

poniedziałek, 18 maja 2015

Zapraszam vol 2!

Oszalałyśmy! 
Oszalałyśmy i powstało to... już!

Ekhem.. proszę o fanfary!

Razem z Winką stworzyłyśmy duet.. dziś posiedziałam nad grafiką, napisałyśmy
prolog.. i jest :)
Zapraszamy na Perfect imperfection :)

Em&Win

niedziela, 17 maja 2015

Zapraszam

Dziś urodziny Janka Nowakowskiego.. i tak mnie jakoś naszło.. że postało.
Zdecydowanie nie potrafię zaczekać na chwilę wolnego, by pisać kolejne opowiadania.
Coś pojawi się jak skończę uzależniającego, więc może na początku wakacji.

Dodatkowo mogę (chyba) poinformować, że gdy ja skończę Sny, a Winka Myśli.. zaczynamy wspólny projekt. Boję się. Serio.

Także.. Zapraszam na Mówiących :)
Em.

sobota, 16 maja 2015

Sen piąty

     Po piętnastu minutach przyjmujący zaparkował samochód na niewielkim parkingu. Kojarzyłam to miejsce tylko za cholerę nie mogłam sobie przypomnieć w tamtym momencie skąd. Spojrzałam na uśmiechnięte od ucha do ucha Wojtka.
-Po co tu przyjechaliśmy? - zapytałam.
-Zawsze, gdy chcę trochę pomyśleć przyjeżdżam tu. Możemy sobie pomilczeć razem?
Nie odpowiedziałam. Odpięłam pas i wysiadłam z samochodu. W moje ślady poszedł Włodarczyk, który chwilę później złapał moją rękę i pociągnął w bliżej nieokreślonym kierunku. Słok. Dopiero, gdy podeszliśmy bliżej przypomniałam sobie. Zawsze przyjeżdżałam tu od drugiej strony.. Zawsze też było jasno. Teraz powoli zachodziło słońce.. Zaczął się listopad. Przyjeżdżałam tu tylko wtedy, gdy miałam jakiś problem.
-Dziękuję. - powiedziałam stojąc nad brzegiem stawu.
-Za co? 
-Za to, że mnie tu zabrałeś. Równie dobrze mógłbyś teraz siedzieć w domu i odpoczywać po meczu. 
-E tam. Z tobą lepiej. - uśmiechnął się szeroko i usiadł na ziemi.
Poszłam w jego ślady. Oparłam się plecami o jego plecy i rozmyślając wpatrywałam się w wydobywający się z kominów elektrowni dym. Zawsze mnie to uspokajało. Sprawiało, że w moim ciele panowała harmonia.. Harmonia, której brakowało w codziennym życiu.
-Karol... - powiedział cicho i odwrócił się w moją stronę, przez co straciłam równowagę i upadłam na plecy; przyjmujący się zaśmiał. - Wygrałaś zakład. Nagroda musi być.

     Nadal leżałam na zimnej ziemi, a Włodarczyk zbliżał swoją twarz do mojej. Zatrzymał się na kilka centymetrów przed nią. Czułam jego przyspieszony oddech na skórze. Delikatnie splótł palce naszych dłoni tuż nad moją głową i w końcu poczułam jego wargi na swoich. Zatraciliśmy się. Zupełnie. 
-Znamy się zaledwie kilka dni, a ja już przy tobie wariuję. - powiedział cicho.
-Wiesz, że ja nie mogę ci niczego obiecać... - Wojtek zrobił dziwną minę na moje słowa. - Po prostu moje życie jest popierdolone.. i to tak porządnie.
-Opowiesz mi? 

     Usiadł obok mnie i mocno do siebie przytulił. Oparłam głowę na jego ramieniu i wciągnęłam zapach perfum chłopaka. Było mi w tej chwili dobrze. Cholernie dobrze. Pociągnęłam nosem, a Wojtek pogłębił uścisk.
-Odkąd pamiętam moja rodzina uchodziła za idealną. Ojciec prawnik, matka lekarz. Razem z bratem chodziliśmy do prywatnych szkół... To były tylko pozory. W wieku szesnastu lat zaczęłam chodzić na imprezy, na których alkohol lał się strumieniami, a na zapleczu klubu diler sprzedawał dragi. Rok później pierwszy raz zapaliłam trawkę. Z wizerunku idealnego dziecka zostały tylko wspomnienia. Jakieś trzy lata temu przestałam. Zrozumiałam, że to nie ma sensu. Anka przemówiła mi do rozumu. Wtedy, gdy się poznaliśmy.. Po prostu kilka godzin wcześniej siedziałam na tej samej ławce na Narutowicza. Dostałam wezwanie z sądu.. na rozwód rodziców. Nigdy nie byłam zwolennikiem długich związków. Małżeństw to już w ogóle nie ma o czym mówić.. Ale z tym, że oni się rozstają jakoś nie mogę się pogodzić. Byli zbyt idealni. Dobrani do siebie. W piątek odbędzie się rozprawa.. Ciężko mi jest się z tym pogodzić. Wiesz co jest najgorsze? Że dowiedziałam się o wszystkim z tego cholernego wezwania. Nic mi nie powiedzieli.. Rozumiesz? Nic.
-Może po prostu nie chcieli cię martwić?
-Taa.. Napewno. - prychnęłam.
-Karolina.. Mogę cię o coś prosić? Obiecaj mi, że już nigdy nie weźmiesz.
-Obiecuję.

     Zdziwił mnie. Byłam niemal pewna, że kiedy dowie się prawdy, nie będzie chciał zadawać się z ćpunką. Co z tego, że wyszłam z nałogu? Ćpun pozostaje ćpunem. Na zawsze. Po dwudziestu minutach wróciliśmy do Bełchatowa. Odwiózł mnie do domu - w ten sposób już wiedział, gdzie mieszkam. Zatrzymaliśmy się pod budynkiem i Włodarczyk wyłączył silnik samochodu. Popatrzył na mnie i łapiąc moją dłoń delikatnie się uśmiechnął.
-Dziękuję za dziś. - powiedział. - Dziękuję, że się otworzyłaś się i mi zaufałaś.
-To ja ci dziękuję. Wejdziesz?
-Nie, nie. Będę jechał. Za tydzień o osiemnastej mecz z Bielskiem. Musisz na nim być.
-Kochany, ja nic nie muszę.
-To akurat musisz. Musisz kogoś poznać.
-Widzę, że nie wygram. Dobra, idę.
-Karol. - pociągnął mnie z rękę, gdy chciałam wysiąść z samochodu.
Pocałował mnie. Namiętnie. Z pasją. Znów zatraciliśmy się. Wplótł swoje długie palce w moje włosy i pogłębił pocałunek.
-Wojtek.. - szepnęłam, odpychając szatyna lekko od siebie; moje serce chciało w tym momencie wyskoczyć z piersi. - Ja się w tobie nie zakocham.
-Już to zrobiłaś, skarbie.

     Wpadłam do mieszkania jak burza. Szybko zamknęłam za sobą drzwi i oparłam się o nie. W przedpokoju od razu pojawiła się Anka. W prawej ręce trzymała łyżkę, a w lewej duże opakowanie lodów truskawkowych. Spojrzała na mnie jak na kompletną wariatkę, która właśnie uciekła z domu bez klamek.
-Co jest? - zapytała.
-Znów spierdalam sobie życie.
Ściągnęłam buty i kurtkę, a następnie bez słowa udałam się do swojej sypialni. Współlokatorka próbowała się dostać do mojego azylu, ale jej plan spalił na panewce, gdy miała bliskie spotkanie z drzwiami. Położyłam się na łóżku i nie mogłam złapać oddechu. Ten chłopak robił ze mną co chciał. Kompletnie zawładnął moim umysłem. Ale przecież ja, Karolina Natalia Olczak, nie mogła się zakochać. Ja, Karolina Natalia Olczak przecież nie wierzę w coś takiego jak miłość.

Dziękuję jeszcze raz. Teraz, leżąc w tej koszulce z 12, czuję się lepiej. W końcu mogłam wygadać się komuś innemu niż Anka. Po prostu dziękuję. Tęsknię. K.

Leżę i nie mogę zasnąć. Zdecydowanie brakuje Ciebie obok. Moje łóżko pachnie Tobą. Jak długo każesz mi na siebie czekać? W.

     Stałam przed budynkiem sądu rejonowego w Łodzi. Kurczowo ściskałam pasek czarnej torebki i nerwowo stąpałam z nogi na nogę. Czekałam na Roberta. Gdy w końcu zauważyłam jego samochód parkujący kilkanaście metrów dalej, zdenerwowanie sięgnęło apogeum.
-Wiedziałeś? - zapytałam podchodząc do niego.
-Wiedziałem. - odparł zmieszany.
-Więc dlaczego, do kurwy nędzy, dowiedziałam się o tym z wezwania. Wiesz jak się poczułam?! Wiesz?!
-Karolina, posłuchaj mnie.. To była ich decyzja.. Nie chcieli cię martwić. Nie chcieli, żebyś wróciła do dragów. - przytulił mnie.
-Czy wy w każdym aspekcie musicie nawiązywać do tego, że kiedyś ćpałam?! To było kiedyś! Teraz już tego nie ma!
Nie czekałam na jego odpowiedź. Zebrałam szybko swoje rzeczy i udałam się do budynku. Usiadłam przed salą rozpraw i czekałam na wezwanie. Po godzinie było już po wszystkim. Już nie byli małżeństwem. Najszybciej jak tylko mogłam opuściłam budynek sądu i siedząc już w samochodzie wybrałam jeden z najczęściej wybieranych ostatnio numerów.
-O której masz trening? - zapytałam, przechodząc od razu do rzeczy.
-Dopiero o siedemnastej. Już po?
-Już po. Możemy się spotkać? Masz chwilę czasu?
-Jasne. - odpowiedział, a ja wiedziałam, że uśmiechnął się do siebie.
-Do godziny u ciebie będę.

     Otworzył mi drzwi. Ubrany był w jasną koszulkę z szerokimi rękawkami i klubowe dresy. Pocałował mnie w kącik ust na powitanie i pomagając ściągnąć skórzaną kurtkę złożył jeszcze pocałunek na karku.
-Nie myśl o tym. - szepnął pocieszająco.
-Masz czystą?
Minutę później siedziałam na parapecie kuchennego okna i trzymałam w dłoniach butelkę zero siedem. Wahałam się czy ją otworzyć. Przyjmujący stał oparty o ścianę naprzeciw u czekał na ruch z mojej strony. Spojrzałam na niego i odpuściłam. Odstawiłam alkohol na półkę. Wojciech podszedł do mnie i objął mnie w talii.
-Trzeba żyć dalej. Przecież nie urywają ze sobą kontaktu, co nie? Mają przecież dzieci. Nie mogą tego zrobić.
-Nie wiesz o czym mówisz..
-Chodź tu do mnie. - rozłożył ramiona, a ja zeskoczyłam z parapetu i mocno wtuliłam się w jego ciało. - Wszystko będzie dobrze.

     Znów nadszedł dzień kiedy musiałam ubrać tę przeklętą koszulkę z dwunastką. Kogo miał na myśli mówiąc Musisz kogoś poznać? Byłam cholernie ciekawa, ale doszłam do wniosku, że przed meczem i tak mi tego nie powie. Od rozprawy minęło kilka dni i w sumie uspokoiłam się. Duża zasługa była w tym Wojtka, który pocieszał mnie jak tylko potrafił. Starałam się nie myśleć o tym. Było minęło. Trzeba żyć dalej.
-Cześć! - powiedziałam z uśmiechem, siadając obok Oli. - Co tam?
-Oo.. Hej. - odpowiedziała z uśmiechem. - Nastawienie bojowe. A tam?
-Powiedzmy, że wszystko w porządku. Trzy zero?
-Innej opcji nie widzę.

     Mecz zakończył się wynikiem trzy do jednego dla bełchatowian. Statuetka dla najlepszego zawodnika trafiła w ręce gracza z numerem takim samym jak na mojej koszulce. Odebrał nagrodę i spojrzawszy w moją stronę szeroko się uśmiechnął i puścił oczko. Ola spojrzała na mnie i zaśmiała się głośno. Nie zwróciłam na to uwagi, jednak parę osób wokół nas tak.
-Przyjaciele. - powiedziała robiąc w powietrzu znak cudzysłowu.
Po dziesięciu minutach pomeczowego rozciągania Włodarczyk podszedł do barierki z równie wysokim jak on siatkarzem przeciwnej drużyny. Mężczyzna ubrany w biało zieloną koszulkę z numerkiem osiemnaście był całkiem przystojny. Delikatny zarost okalał jego twarz, a szeroki uśmiech dodawał mu uroku.
-To jest właśnie ten ktoś kogo musisz poznać. - powiedział z prędkością błyskawicy Włodarczyk. - Przyjaciel na śmierć i życie, najlepszy z najlepszych, szósty przyjmujący PlusLigi.. Jest wyżej notowany ode mnie - szepnął konspiracyjnie. - Największa dupa w Bielsku.. I chwała Bogu zajęty! Po prostu..
-Kamil Kwasowski. - zaśmiał się bielszczanin i podał mi rękę.
-Karolina Olczak.

     Pięć minut rozmowy wystarczyło, żebym zdążyła polubić Kamila. Szczerzy, miły i zabawny chłopak. Widać było, że już długo się ze sobą przyjaźnili. Te słowa, zachowanie w stosunku do siebie.. Tyle wystarczyło.
-Tęskniłem. -powiedział tuż koło mojego ucha, gdy byliśmy już sami; dzieliła nas tylko ta cholerna barierka. - Nawet nie wiesz jak bardzo.
-Nie widzieliśmy się zaledwie dwa dni.
-To zdecydowanie za długo.
Nagle moje ciało znalazło się w powietrzu. Włodarczyk jak gdyby nigdy nic podniósł mnie i sprawił, że po chwili znajdowałam się po drugiej stronie metalowego przedmiotu, który nas dzielił.
-Wariat.
-Ale za to twój. - zaśmiał się i złączył nasze usta w pocałunku.
Nie byłam gotowa na taki obrót sprawy. Przynajmniej nie w takim miejscu jak hala. i to jeszcze bełchatowska Energia. Zbyt dużo ludzi wokół. Zbyt dużo kibiców! Modliłam się tylko, żeby jakiś fotograf nie zdążył zrobić zdjęcia z tego incydentu.
-Wojtek..
-Spokojnie, kotku.. Zwycięska impreza w klubie. Piszesz się?
-Nie.. Chyba raczej nie. Idź świętować. Ja wracam do domu..
-No co ty! Musisz tam być! Poczekaj na mnie, idę do szatni i już jedziemy.

     Chcąc nie chcąc musiałam iść. Nie mogłam mu odmówić. Jednak gdybym wiedziała co po tej imprezie się stanie, nigdy nie zgodziłabym się na pójście...

*

Dżem dobry! :)
Zbierałam się do tego rozdziału kilka dni, ale dopiero dziś usiadłam i nadeszła wena.
Wybaczcie za błędy.
Wybaczcie za demoralizację. Wiecie.. alko, dragi.. Hyhy :3

Nic, spadam.
Idę w końcu zjeść coś normalnego, bo na samych płatkach śniadaniowych z jogurtem daleko nie zajadę. Stej tjund! :)

Empty.

piątek, 8 maja 2015

Sen czwarty

-Do jasne cholery, Karol! Możesz mi to wytłumaczyć?! - do sypialni Kłosa wpadła wściekła wysoka ciemna blondynka.
-Ola?! Jezu, Oleńko, to nie tak jak myślisz! - Karol zerwał się z łóżka. - Olcia, kochanie ty moje, przecież dobrze wiesz, że nigdy bym cię nie zdradził.
-Uwierz. - wtrąciłam. - Między nami nic nie zaszło.
-To co, do cholery, robicie w jednym łóżku?!
-To jest Karolina. - przedstawił mnie blondynce środkowy. - Przyjaciółka Wojtka.
-Ej, nie zapędzaj się! - zwróciłam mu uwagę.
-Nieważne. Siedzieliśmy wczoraj tutaj i tak się jakoś stało..
-Jakoś się stało?
-No... Jakoś się stało... Nie spaliśmy ze sobą, tylko obok siebie. No kochanie, uwierz mi, błagam!
Włodarczyk stał niewzruszony opierając się o framugę drzwi sypialnianych. Nie miał na sobie koszulki. On to robił specjalnie. Z czystą premedytacją. I mógł poczuć satysfakcję, że po raz kolejny się mu udało. Spojrzałam na niego błagalnie, by pomógł wytłumaczyć całą sytuację dziewczynie Karola. Popatrzył na mnie z cwanym uśmieszkiem, po czym, gdy zgromiłam go wzrokiem, uległ. Chwycił dziewczynę za ramię, rzucił ciche Ola, chodź. i wyszli z pokoju do salonu.

     Karol usiadł z powrotem na łóżku i schował twarz w dłoniach. Po chwili przeklął głośno i sięgnął po ramkę ze zdjęciem. Był na nim z Olą. Dziewczyna wydała się naprawdę sympatyczną osobą. Mogłabym się z nią zaprzyjaźnić, jednak po porannej wizycie nie byłam pewna co do chęci na bliższą znajomość ze strony blondynki.
-Przepraszam cię. - powiedział cicho Kłos.
-Po prostu niepotrzebnie położyliśmy się w jednym łóżku. Mogłam iść do tego kretyna.
-Wasze relacje są serio takie złe czy po prostu sobie dogryzacie?
-Szczerze? Nie mam bladego pojęcia.

     Po dziesięciu minutach w sypialni znów pojawiła się dziewczyna środkowego. Tym razem mogłam się jej uważniej przyjrzeć. Długie ciemne blond włosy opadały jej na ramiona, a na twarzy widniał idealny delikatny makijaż. Ubrana była dość prosto. Jasne dżinsy a do tego czerwona koszula w kratę nadawały jej elegancji. Z rozmyślań wybudził mnie głos Oli.
-Przepraszam. - powiedziała skruszona. - Źle to odebrałam. Wojtek mi wszystko wytłumaczył. Jeszcze raz przepraszam.
-Chyba byś nie pomyślała, że mógłbym ci to zrobić? - zapytał Karol, przytulając dziewczynę do siebie. - Tak w ogóle to może się poznajcie.
-Ola. - blondynka wyciągnęła swoją dłoń w moim kierunku. - Jeszcze raz cię przepraszam.
-Nic nie szkodzi. Doskonale cię rozumiem. Karolina.

     Po pożegnaniu się z Karolem i Olą razem z Wojtkiem opuściliśmy mieszkanie środkowego. Wolnym krokiem udaliśmy się do Włodarczyka, u którego dzień wcześniej zostawiłam rzeczy. Na miejscu byliśmy około godziny jedenastej. Poranny trening chłopaków ponoć był odwołany. Tak przynajmniej twierdził Wojciech. Weszliśmy do mieszkania i pierwsze co zrobiłam to skierowałam się do sypialni chłopaka po torbę, a sam właściciel udał się za mną.
-Ekhem.. Przypominam o koszulce. - zauważył.
-Pierwsza od lewej? Druga? - zapytałam zrezygnowana.
-Szukaj.
Wysunęłam jedną szufladę. Ujrzałam w niej idealnie ułożone ściągacze na łydki. W kolejnej śnieżnobiałe skarpety poukładane jedna za drugą parą. Następna - jest. Perfekcyjnie złożona czarna koszulka z 12 i nazwiskiem WŁODARCZYK na plecach.
-Biorę. - klepnęłam przyjmującego w ramię i z torbą na ramieniu, a koszulką w dłoni wyszłam z pomieszczenia.
-Bez niej bym cię stąd nie wypuścił. Skopiemy tyłek Bydgoszczy! Po jutrze punkt trzynasta jestem po ciebie.
-Nie.
-Dlaczego?
-Bo, całe szczęście, nie wiesz, Włodarczyk, gdzie mieszkam.

     Stanęłam na balkonie mieszkania tego kretyna. Z kieszeni dżinsów wyjęłam paczkę fajek i zastanawiałam się czy w ogóle chce mi się palić. Znów ta cholerna czarna bluza wisiała na moich ramionach. Wisiała to odpowiednie słowo. Choć nie powiem, podobało mi się to wszystko, ta gra. Nagle na balkonie pojawił się Wojciech. Stanął naprzeciw mnie opierając się o parapet i wziął spory łyk gorącej czekolady.
-Rzuć to w cholerę. - powiedział, a ja mimowolnie wyrzuciłam paczkę przez balkon; przyjmujący był w szoku. - Nie wiedziałem, że pójdzie tak łatwo.
Kubek trzymany w rękach odstawił na parapet, a sam podszedł do mnie i stanął tuż przed moją twarzą, opierając ręce na barierce, czym samym zamknął mnie między swoimi ramionami.
-Cieszę się, ale wiem, że jak wyjdziesz to weźmiesz ją z powrotem.
-Nie.
-Zakład?
-O co? - zapytałam pewna swojej wygranej.
-O to, że jeśli będę mógł zrobić to.
-Co?
Nie odpowiedział. Delikatnie musnął moje wargi swoimi. Wspominałam, że miał je cholernie seksowne? Na początku nie oddałam pocałunku. Dopiero gdy poczułam dłoń przyjmującego na swoim policzku zaczęłam odwzajemniać pieszczotę. Zatraciliśmy się. Zupełnie. Przyciągnęłam go do siebie za materiał bluzy i pogłębiłam pocałunek. Jego język przyjemnie drażnił moje podniebienie. Po chwili złapał oddech i oparł swoje czoło o moje.
-Właśnie to. W takim razie będę mógł to zrobić?
-A możemy zmienić zasady? - zapytałam, a siatkarz nieco się zdziwił. - Jak przegram to to zrobisz, a jak wygram to też?
Oparł swoje czoło o moje i szepnął niskim głosem:
-Z przyjemnością.

     Po chwili wrócił do środka mieszkania, a ja dalej stałam sparaliżowana. Z rozmyślań wyrwały mnie dopiero spadające krople deszczu. Już nawet niebo nad tobą płacze, Olczak. - pomyślałam. Poszłam w ślady Włodarczyka, po czym zabrałam swoje rzeczy i udałam się w stronę drzwi.
-Już idziesz? Myślałem, że posiedzimy razem.. - przyjmujący nie krył rozczarowania.
-Muszę już iść. Spotkamy się na meczu.
-Może chociaż cię odwiozę?
-Nie ma takiej potrzeby. - uśmiechnęłam się do niego. - Do środy.
Wyszłam z bloku i od razu naciągnęłam na głowę kaptur czarnej kurtki. Zaczynało coraz mocniej padać. Spojrzała w kierunku okna Wojciecha. Ujrzała jego postać. Uśmiechał się szeroko i jakby chciał sprawdzić czy sięgnie po wyrzuconą przez balkon paczkę papierosów. Podniosła ją. Podniosła, jednak zaraz później wyrzuciła do kosza i ruszyła w kierunku mieszkania.

Wojciech: Gratuluję! Jestem z Ciebie dumny :)
Dziękuję za koszulkę, ale teraz tak sobie myślę, że Twoje "fanki" mnie zjedzą. 
Obronisz mnie?
Wojciech: Zadajesz retoryczne pytania, Karol...

     Odpisałam szybko na smsa i wsunęłam telefon do kieszeni dżinsów. Już po piętnastu minutach byłam w domu. Stosunkowo miałam do niego blisko. Zdecydowanie zbyt blisko. Nadeszła środa. Do pracy miałam wrócić dopiero w piątek. Praca w księgarni nie była szczytem marzeń jednak odpowiadała mi. O godzinie dwunastej zaczęłam się przygotowywać. Anki jak zwykle nie było. Wyszykowanie się zajęło mi około czterdziestu minut, więc miałam jeszcze czas, by zjeść jakiś lekki posiłek na szybko. O trzynastej z minutami opuściłam mieszkanie i udałam w stronę Energii. Pod halą spotkałam nikogo innego jak przyjmującego, więc weszłam z nim do budynku i udałam się w stronę trybun, a Wojtek do szatni. Już po dwóch godzinach było po wszystkim. Zespół z Bydgoszczy uległ Skrze w trzech setach, a nagroda MVP powędrowała w ręce Mariusza Wlazłego. Trener Falasca dał szansę Wojtkowi i w drugiej partii przyjmujący wyszedł na boisko. Stanął pod siatką i puścił oczko w moim kierunku. Doskonale to widziałam, bo siedziałam wystarczająco blisko. Włodarczyk zdobył kilka punktów i zaliczył ładne akcje, jednak to nie wystarczyło, by w trzeciej partii mógł wyjść w szóstce. Razem z Olą, koło której siedziałam dopingowałyśmy miejscowy zespół, co przyniosło efekt. Poznawałyśmy się i muszę stwierdzić, że to naprawdę świetna dziewczyna. Niejednokrotnie przepraszała mnie za poniedziałkową sytuację, jednak ja odpowiadałam jej za każdym razem to samo. Nic się nie stało. Pewnie zareagowałabym tak samo.
-Gratuluję. - uśmiechnęłam się do Włodarczyka, który po pomeczowym rozciąganiu podszedł do barierki. - Świetny mecz.
-Dziękuję. Do twarzy ci w tej koszulce, wiesz?
-Wiem.
-Jaka skromna.
-Włodi, nie chwaliłeś się, że masz dziewczynę. - ni stąd ni zowąd obok nas pojawił się Muzaj.
-Bo nie mam. - odpowiedział koledze, a po chwili spojrzał na mnie. - Jeszcze. Poczekasz na mnie?
-Jasne. 

     Po pół godzinie zasiadł na krzesełku obok. Oli już nie było, bo chwilę wcześniej przyszedł Karol. Wojtek odstawił swoją torbę na bok i uśmiechnął się. 
-Tworzymy mistrzowski skład. Tegoroczny Mistrz będzie nasz, zobaczysz. A teraz chodź. - pociągnął mnie za rękę, zmuszając tym samym do wyjścia z hali.
Wsiedliśmy do samochodu siatkarza. Chcąc - nie chcąc podałam mu adres swojego mieszkania, by mógł mnie odwieźć. Po chwili zaniepokoiłam się, bo przyjmujący zamiast skręcić w lewo na skrzyżowaniu, pojechał prosto.
-Włodarczyk, gdzie ty jedziesz?
-Porywam cię.

*

Nic specjalnego. Rozdział hm.. przejściowy. Przynajmniej tak mi się wydaje.
Win, to puszczanie oczka specjalnie dla Ciebie, zazdrośnico ;*

MAMY BRĄZ! BRĄZ, KTÓRY TAK NAPRAWDĘ SMAKUJE JAK ZŁOTO!
Jak już pewnie wiecie, Włodi opuszcza Skrę.. Moje zdanie? Z jednej strony jestem mega smutna, bo nie wyobrażam sobie Bełchatowa bez niego, nie wyobrażam sobie Bełchatowskiej Trójcy, ale z drugiej, trzy miesiące temu powiedział mi "Myślę, że moje cele się nie zmieniają już od ponad roku. Udoskonalać swoją grę." Niech Chłopak idzie, niech gra. Kadra 2016 czeka! :)

LA na uzależniającym zajmę się na dniach.
Zapewne miałam jeszcze o czymś napisać, ale zapomniałam. No nic.
Do następnego.
Empty.

niedziela, 3 maja 2015

Sen trzeci


     Dopiero nad ranem doszło do mnie ile poprzedniego dnia wypiłam. Nigdy nie sprawiało mi to problemu i tylko po naprawdę ogromnych libacjach miałam na następny dzień kaca. Po chwili delikatnie otworzyłam oczy i syknęłam z bólu. Promienie słońca przedzierały się przez niedokładnie zasunięte rolety. Nagle ktoś obok mnie poruszył się gwałtownie. Ale.. jak to ktoś obok mnie?! Powoli odwróciłam głowę i przyjrzałam się chłopakowi. Tak samo jak jego, nie poznawałam mieszkania, w którym się znajdowałam. No, Olczak, nieźle wczoraj zabalowałaś.
-Kurwa! - zaklęłam siarczyście. - Co się tu do jasne anielki dzieje?!
-Błagam. Nie tak głośno. - zawył do poduszki szatyn. 
Nie miałam pojęcia kim on jest. I co gorsza: nie miałam pojęcia co robiłam z nim w łóżku. Powoli podniosłam kołdrę, chcąc sprawdzić... bo jeśli, nie daj Boże, jestem naga to znaczy, że spaliśmy ze sobą, a jeśli mam coś na sobie, jest szansa na ratunek. Zamknęłam oczy. Bałam się. Delikatnie rozchyliłam powieki i ujrzałam na sobie czarny podkoszulek. Uf. Ulżyło mi. 
-Zadam ci jedno, arcyważne pytanie. Co my, do kurwy nędzy robimy w jednym łóżku?!
-A w nocy tak się zarzekałaś, że to ja niczego nie będę pamiętał...
-Co?
-Serio nic nie pamiętasz?
-Gdybym pamiętała, nie zadawałabym idiotycznych pytań. - fuknęłam.
-Poznaliśmy się w klubie. Coś świta? - za nic w świecie wspomnienia nie wracały. - Potem wyszliśmy na zewnątrz, poszliśmy na plac. Już? Coś?
-Nic. 
-Potem poszliśmy do mnie. Piliśmy gorącą czekoladę, a ty się nią oblałaś. Dałem ci swoją koszulkę... zaczęłaś się przy mnie rozbierać, a potem...
-A potem co?! - obawiałam się, ze usłyszę najgorsze.
-A potem po prostu położyłaś się obok mnie i zasnęłaś.
-Jezu, jaka ulga.

     Ból głowy natychmiast minął. Wystarczyło trochę stresu. Zerwałam się z łóżka i pozbierałam swoje ubrania walające się po całej sypialni, a chłopak nada leżał w jasnej pościeli z rękoma założonymi za głową. Wyglądał seksownie. Naga klatka piersiowa, włosy w nieładzie, czekoladowe oczy, kilkudniowy zarost. Nie, Olczak, ogarnij się. No kurwa, nie mogę. Fuck!
-Możesz się tak nie patrzeć? - wybuchłam, na co chłopak głośno się zaśmiał.
-Po to Bozia dała mi oczy, żebym mógł się patrzeć.
-Włodarczyk, deklu!
-Oo... Czyli jednak pamiętasz jak się nazywam.

     Pięć minut później siedziałam na parapecie w kuchni siatkarza i skupiałam swój wzrok na bliżej nieokreślonym punkcie na jednak z bełchatowskich ulic. W dłoniach trzymałam kubek z gorącą czekoladą. Znów. Nagle mój wzrok przykuł zatrzymujący się na parkingu samochód. Wysiadł z niego wysoki chłopak i skierował się w kierunku klatki przyjmującego. W tym momencie w kuchni zjawił się Włodarczyk. Stanął przede mną i wziął ode mnie kubek, a po chwili, jak gdyby nigdy nic, wypił połowę zawartości naczynia.
-Halo, czy pan się przypadkiem nie zapędza? - zapytałam.
-Jeszcze znów to na siebie wylejesz i znów będziesz robić mi striptiz w.. - nie dokończył, bo przerwał mu dzwonek do drzwi. - Zaraz wracam, tylko otworzę.
Wpakował mi kubek z powrotem w ręce i zniknął za rogiem. Po chwili usłyszałam jakiś męski głos, który już skądś znałam, tylko nie mogłam przypomnieć sobie skąd. Nagle dwóch mężczyzn pojawiło się w pomieszczeniu, w którym przebywałam.
-Karol to.. Karol. - powiedział z zakłopotaniem Wojtek. - To znaczy się Karolina to Karol. Karol.. to Karolina, moja przyjaciółka.
-Halo, halo, Włodarczyk. Nie przypominam sobie, żebyśmy przeszli na stopę przyjacielską!
-Dobra, w ogromnym skrócie. - zaczął Kłos. - Przyjechałem, bo bez słowa zwinąłeś się z klubu i, nie powiem, trochę się z chłopakami martwiliśmy, a telefon miałeś wyłączony. Ale spokojnie, ja już wszystko rozumiem. Mogłeś chociaż esa napisać, że przygruchałeś sobie koleżaneczkę.
-Panie Karolu.. - zeskoczyłam z parapetu. - Nie znam pana, jednak uważam, że takie teksty powinien pan zostawił na prywatne rozmowy z tym.. - wskazałam na Włodarczyka. - osobnikiem płci brzydkiej. A teraz panów przepraszam, idę po swoje rzeczy. 

     Środkowy ostro mnie wkurzył. Wpadłam do sypialni chłopaka jak burza i zaczęłam szybko się przebierać. Po chwili usłyszałam zamykane drzwi, a zaraz potem w pokoju pojawił się przyjmujący.
-Oj, no nie dąsaj się. - szepnął i mnie przytulił. - Przecież powiedział to na żarty.
-Dla mnie to żarty nie były. - wyrwałam się z jego uścisku. - Dziękuję za koszulkę, za przenocowanie, za czekoladę i za niezłą pobudkę rano.
-Nie masz za co dziękować, cała przyjemność po mojej stronie. A Karolem się nie przejmuj, pogadam z nim.
-Nie, nic mu nie mów.
-Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy. - powiedział, gdy zakładałam buty w przedpokoju.
-Może. -odpowiedziałam z delikatnym uśmiechem, a potem, nie wiem dlaczego, pocałowałam siatkarza w policzek. - Pa!

     Wyszłam na zewnątrz i automatycznie sięgnęłam po paczkę papierosów do torby. Dopiero wtedy poczułam jak bardzo przez te kilka godzin brakowało mi nikotyny. Odpaliłam fajkę i ruszyłam w kierunku mieszkania przygotowując się na najgorsze . Bałam się reakcji Anki. Ale w sumie... To moje życie. Dlaczego mam się podporządkowywać pod innych? Rozumiem, mogłam dać jej znać, że idę, ale co by to zmieniło? Niepewnie weszłam do mieszkania. Dziewczyna siedziała w salonie na kanapie i nerwowo ściskała w dłoniach telefon. 
-Karolina! Jezus Maria! Gdzie ty się podziewałaś?! Wiesz jak ja się martwiłam, idiotko?! Wiesz?! 
Natychmiast mi wytłumacz, dlaczego nie odbierałaś telefonu ani nie odpisywałaś na smsy? A potem już w ogóle ten telefonu wyłączyłaś! Ja tu od zmysłów odchodziłam pół nocy! Jak mogłaś tak zwiać z tego klubu?! No jak?! - wydzierała się tak, że zapewne pół bloku ją słyszało.
-Najpierw to ty się uspokój. Nie miałam wczoraj ochoty na świętowanie, więc po prostu wyszłam, o.
-Po prostu?! Nie mogłaś chociaż powiedzieć?! Gdzie ty byłaś, co?! Gdzie ty pół nicy spędziłaś?!
-Nieważne.
-Karol.. Tylko mi nie mów, że znów poszłaś do dragi.
-Popieprzyło cię do końca?! - wybuchłam. - Dawno z tym skończyłam!

     Zabrałam rzeczy i ruszyłam do swojego pokoju. Trzasnęłam drzwiami, rzuciłam wszystko na łóżko i położyłam się. Głęboko westchnęłam. Jak mogła? Ona? Moja jedyna przyjaciółka? Ta, która miała nie ranić. Już dawno skończyłam z narkotykami i nie chciałam wracać do tego bagna. Uwolniłam się. Spojrzałam w lewo. Z torby wpadł mały kalendarz, a którego wystawała kolorowa karteczka. Sięgnęłam po nią. 

Nie dałaś mi swojego numeru. A ja już tęsknię. 
Proszę, zadzwoń.
W.

     Do kartki dołączony był numer. Z kieszeni spodni wyciągnęłam telefon, który włączyłam na kilka minut przed wejściem do mieszkania. Wszystkie nieodebrane połączenia i smsy od razu usunęłam, a później wpisałam kilka cyferek. Zapisałam numer, a zaraz potem napisałam krótkie Ta gorąca czekolada była całkiem dobra. K. i wysłałam. Na odpowiedź nie musiałam czekać długo. Zaraz na wstępie napisał, że jemu ta czekolada również smakuje i że bardzo podoba mu się ta noc. Kretyn.

     Chciałam jakoś udobruchać Ankę. Ugotowałam obiad, zrobiłam deser. Ja, Karolina Olczak, po prostu podlizywałam się brunetce. Nic jednak nie wydawało się jej przekonywać. W końcu zrezygnowana usiadłam obok dziewczyny na kanapie i westchnęłam.
-To co? - zapytałam. - Idziemy na imprezę?
-Co ty się tak dziś przymilasz, co?
-Bo nie chcę żebyś była na mnie zła. Powiem ci gdzie byłam, tylko obiecaj, że nie weźmiesz mnie za wariatkę.
-Dobrze wiesz, że komu jak komu, ale tobie tego akurat nie mogę obiecać.
-Byłam u Włodarczyka.
-Jakiego znowu Włodarczyka? - zapytała zdezorientowana.
-Nowego przyjmującego Skry. - przyznałam, a dziewczyna zaczęła się niemiłosiernie śmiać. - Dzięki. Serio. Wielkie dzięki.
-Co ty wczoraj piłaś, kobieto?!
-Chodź ze mną dziś do klubu to się przekonasz, że go znam.
Uległa.

     Włodarczyk też uległ. Jedyne co napisał, to że napewno przyjdzie, będzie czekał przy barze i że zabierze ze sobą Kłosa. Obecność środkowego nie była mi na rękę, ale okej, jakoś go przetrawię. Chyba. O dwudziestej pierwszej byłyśmy na miejscu. Anka, zagorzały kibic męskiej siatkówki (choć czasem zastanawiałam się o które z tych słów bardziej chodzi.. czy męskiej, czy siatkówki) była potwornie zdenerwowana przed poznaniem Wojtka i jego giermka Kłosa.. Mnie tylko zależało na spotkaniu tego, z którym spędziłam ostatnią noc. Weszłyśmy do klubu bez problemu i od razu skierowałyśmy swoje kroki w stronę baru. Mężczyźni już tam siedzieli i pili, jak mniemałam, pepsi. 
-Uu.. panowie cienko trochę. - wskazałam na wysokie szklanki.
-Mus to mus. Cześć. - powiedział Wojtek i pocałował mnie w policzek. - Tęskniłem, wiesz? - dodał na ucho.
-Ciężko jest tęsknić za kimś kogo się nie zna.
-Widzisz, ja potrafię. - odparł pewnie.

     Podczas, gdy Włodarczyk opowiadał mi o dopiero co rozpoczętym sezonie, z zaciekawieniem obserwowałam GRUCHAJĄCYCH ze sobą Ankę i Karola. I kto tu sobie kogo "przygruchuje"... Pociągnęłam łyk soku pomarańczowego i spojrzałam na brązowookiego.
-Co mówiłeś? - wypaliłam. - Przepraszam.
-Zapytałem, czy przyjdziesz na środowy mecz.
-Siatkówka to chyba nie sport dla mnie..
-No błagam.. - zrobił oczy kotka ze shreka; kurwa. - Kto mi pogratuluje po meczu?
-Twoja dziewczyna?
-Nie mam dziewczyny.
-Taki facet jak ty nie ma dziewczyny? - byłam w szoku. - Tak seksownie oblizujący wargi na meczu siatkarz nie ma dziewczyny?
-Czekaj, co...? - zaczyna się głośno śmiać. - Seksownie oblizujący wargi? Powiedziałaś, że siatkówka to nie jest sport dla ciebie, więc niby skąd wiesz?
-Popatrzyć na przystojnych facetów na hali mogę. Tego mi nikt nie zabronił. Jeszcze.
-Liczba mnoga? Hola, hola, moja droga. Za niedługo to ja ci zabronię patrzeć się na innych facetów. A wiesz dlaczego? Bo będziesz patrzeć tylko na mnie.
-Nie mówił ci ktoś już, że jesteś strasznie pewnym siebie gościem?
-Nie. Możesz być pierwsza.
-Jesteś strasznie pewnym siebie gościem!

     Przed północą zmieniliśmy lokum na mieszkanie środkowego. Anka nie mogła z nami pójść, ponieważ na następny dzień szła do pracy na rano. Nim się obejrzałam, a siedzieliśmy w salonie małego mieszkania, a główną atrakcją nocy była butelka schłodzonej zero siedem.
-Wiesz, Kłosiu.. Łosiu.. - zaczęłam, bawiąc się czarną zapalniczką.
-Ej, ej!
-Dobra.. Wiesz, jestem w stanie wybaczyć ci to "przygruchanie" u Włodarczyka rano.
-O miłościwa pani! - padł na kolana przede mną i z wyprostowanymi rękami pochylił się kilkakrotnie.- Nie wiem jak ci dziękować za twe miłosierdzie!
-Skocz po popielniczkę i jesteśmy kwita. 
Chwilę później stałam na balkonie mieszkania Karola, na ramionach miałam klubową bluzę przyjmującego, a sam osobnik zmaterializował się obok.
-Nie dasz mi chwili wytchnienia, co?
-Jak widać. To przyjdziesz na ten mecz?
-Nie mam koszulki, a trzeba pokazać komu się kibicuje.
-Masz. Ta, w której spałaś cały czas na ciebie czeka. Leży poskładana w pierwszej szufladzie od lewej.
-Dlaczego tu przyjechałeś? Dlaczego wróciłeś do Polski?
-Bo tęskniłem. Po prostu. - odparł patrząc daleko przed siebie. - Widzisz ten duży szary budynek?
-Widzę.
-Tam będziemy w środę. - ułożył dłoń na moim policzku, pocałował w czoło i wszedł z powrotem do mieszkania.

     Kolejny dzień, któremu można śmiało nadać tytuł Tacy trochę wczorajsi. Spojrzałam w lewo, gdzie jak mniemałam miał znajdować się Włodarczyk. Jednak jakie było moje zdziwienie gdy zamiast przyjmującego ujrzałam obok siebie Kłosa.. Podciągnęłam kołdrę i znów odpłynęłam. Niestety, nie na długo. Po około piętnastu minutach usłyszałam trzask drzwi i krzyk jakiejś dziewczyny.
-Do jasnej cholery, Karol! Możesz mi to wytłumaczyć?!


Dobry wieczór :)
DŁUGOŚĆ!
Ogromne podziękowania dla Winki, bez której tego rozdziału by nie było. Dlatego też dedykacja dla Ciebie! :) Obiecałam :)
Wena sprzyjała. Ale i tak to własnie Win dała mi takiego kopa! "Bo jeśli się coś zaczyna to się to kończy". Dziękuję Ci :*
Także... co myślicie?

Pees. Walczymy, Skrzaty, bo my tu z Winką od zmysłów odchodzimy! Mamy już 1:1 i trzeci set już bardzo blisko nasss!   
Empty. 

piątek, 1 maja 2015

Sen drugi

     Nawet nie wiem kiedy siedzieliśmy na ławce na Narutowicza. Dokładnie tej samej, na której kilka godzin wcześniej czytałam sądowy dokument. Nie czułam jakby obok mnie była osoba, którą poznałam zaledwie dwadzieścia minut temu. Miałam wrażenie, że znam go już ładnych parę lat, mimo że nie wiedziałam o nim nic. Zero. Null. Nothing. Jeszcze bardziej skuliłam się, zapinając jego czarną bluzę pod samą szyję.
-Co robiłaś w klubie skoro nie masz humoru? - zapytał nagle.
-Raz w roku nadchodzi dzień, który ponoć trzeba świętować. Nie byłoby mnie tam dziś, tylko że Anka.. ta dziewczyna, z którą przyszłam, wyciągnęła mnie niemal na siłę.
Chłopak zaśmiał się pod nosem.
-Wszystkiego najlepszego, mała. - uśmiechnął się i, przysuwając się do mnie, objął ramieniem.
-Mała to jest twoja pała! - zrzuciłam jego rękę i odsunęłam się na koniec ławki.
Ten jednak znów usiadł obok mnie i przyciągnął do siebie.
-A ty?
-Co ja?
-Co robiłeś dziś w klubie?
-To samo co ty. - zaśmiał się.
Podniosłam głowę i spojrzałam w roześmiane oczy chłopaka. Miał w nich coś niesamowitego. Naprawdę. Jego wzrok sprawiał, że zaczynałam się uśmiechać, mimo beznadziejnego nastroju. Może te urodziny nie będą aż takie złe?
-O. Widzę uśmiech. - wskazał palcem na moje usta. - I tak ma być.
-Wojtek? Wszystkiego najlepszego.

     Rozmawiało się naprawdę w porządku. Dochodziła północ, a my nadal siedzieliśmy na ławce na Narutowicza. Telefon dawno wyłączyłam. Nie pragnęłam teraz niczego innego jak rozmowy z szatynem.
-Długo mieszkasz w Bełchatowie? Nie kojarzę, żebyśmy się gdzieś już spotkali.
-Od dwóch miesięcy. Raczej nie było opcji..
-Co cię tu sprowadziło? Przecież to kompletna dziura. Jedyną atrakcją jest tu chyba tylko hala.
-Właśnie dla niej tu przyjechałem. - uśmiechnął się szeroko, na co ja zdziwiłam się.
-Powinnam cię skądś znać? - wypaliłam nieświadomie, na co chłopak zaczął się głośno śmiać.
-Nie. Nie powinnaś.
-Przepraszam, jestem pijana. W sumie ty też, ale..
-Chodź.

     I znów.. nie wiem jakim sposobem.. piętnaście minut później wylądowaliśmy w mieszkaniu Wojtka. Całą drogę trułam mu, że nie jest to najlepszy pomysł, jednak nie chciał mnie słuchać. Tłumaczyłam mu, że się nie znamy, nic o sobie nie wiemy, na co on odpowiadał krótkim "to się poznamy". Usiadłam na wysokim krześle przy kuchennej ladzie i ogarniałam wzrokiem mieszkanie, kiedy chłopak przygotowywał coś do picia. Dom miał nowocześnie urządzony. Jasny, przestronny salon połączony z kuchnią był zupełnie w moim guście. Mały przedpokój, drzwi, jak mniemałam, do łazienki i kolejne, prawdopodobnie sypialniane. Dopiero po chwili dostrzegłam wiszącą na ścianie półkę z mnóstwem pucharów, statuetek, medali. Szybko zeskoczyłam z krzesła i podeszłam do ściany. Na kilku ujrzałam polskie napisy Najlepszy Zawodnik Meczu, Najlepszy Zawodnik Turnieju. Znalazło się też kilka w języku niemieckim. Nagle mój wzrok przykuła leżąca obok fotela czarna torba z numerkiem 12. Dopiero w tym momencie zaczęłam łączyć wątki i po chwili wszystko stało się jasne. Wróciłam do kuchni i klasnęłam w ręce.
-Teraz już wszystko rozumiem. - uśmiechnęłam się.
-Wszystko to znaczy?
-Wojciech Włodarczyk. Gwiazda ligi austriackiej. Nowy przyjmujący bełchatowskiej Skry...
-Ponoć. - zaśmiał się.
-Długo zamierzałeś to przede mną ukrywać?
-Ale co miałem ukrywać? Nie afiszuję się z tym.
-Wiesz o co mi chodzi.. 
   
     Przegadaliśmy pół nocy. Telefonu nadal nie włączyłam. Bałam się go potem włączyć. Nie powiedziałam nic Ance o tym, że wychodzę z klubu. Po prostu wyszłam. Po tym jak Włodarczyk zrobił gorącą czekoladę zasiedliśmy na salonowym dywanie i po prostu milczeliśmy. Głupie. Boże, Karolina, jak już tu jesteś to to wykorzystaj. Sięgnęłam po dwie płyty leżące na półce pod telewizorem. Miał dobry gust muzyczny. Rasmentalism, Dwa Sławy. No, no. Podniosłam głowę i spojrzałam na siatkarza.
-Trafiłem w twój gust? - zapytał.
-Zdecydowanie. Wiesz, miałam dziś mega do dupy dzień, a ty poprawiłeś mi humor.. Dzięki.
-Nie masz mi za co dziękować.
Przysunęłam się do niego i przytuliłam. Po prostu. Jeszcze z nikim nie złapałam wspólnego języka na początku znajomości jak z przyjmującym. Nawet z Anką tak to nie wyglądało. Wzięłam łyk gorącej czekolady, którą chwilę później odstawiłam na stolik. Ale oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie wylała napoju na siebie.
-Karol.. Ale z ciebie ciamajda.
-Dzięki. - syknęłam.
-Chodź, dam ci coś na przebranie.

     Chwilę później znajdowaliśmy się w sypialni chłopaka i przyjmujący wybierał odpowiedni dla mnie strój.
-Ta nie.. Ta też nie.. - wyliczał. - O! Ta będzie idealna! - podał mi czarną koszulkę z numerem 12.
-Nie wiem czy jestem godna noszenia tak zaszczytnego stroju. - zaśmiałam się.
-Jesteś. O to się nie martw. - odpowiedział także śmiechem i pocałował mnie w czoło.
-No.. to..
-Co?
-No raczej nie będę się przebierać przy tobie!
-Dlaczego by nie? Ja chętnie popatrzę. - usiadł na łóżku na znak tego, że nie zamierza opuścić pokoju.
-Tak?! Jesteś zbyt pewny siebie, ale okej.
I jak gdyby nigdy nic zaczęłam rozpinać koszulę. Włodarczyk rozsiadł się wygodnie na łóżku i cieszył się jak głupi do sera. Dosłownie. Sięgnęłam po czarną koszulkę przyjmującego, ale jej właściciel mnie powstrzymał, łapiąc mnie na nadgarstek.
-Gdzie ty byłaś całe moje życie..? Co? - zapytał patrząc mi w oczy.
-Nie mam pojęcia, ale doskonale wiem, że jesteś pijany i rano nic nie będziesz pamiętał.
-Ty też jesteś pijana.
-Ale ja będę pamiętać.
-Pamiętaj.. i tak będziesz moja.

*

Chujnia. Do widzenia. Nie wiem czy kiedykolwiek wrócę.

Nie mam pojęcia. Serio. Na początku był pomysł, a teraz nagle wyparował. Nie wiem kiedy kolejny, bo... muszę obmyślić cały plan na to. Dajcie mi chwilę.

Pees. Chciałabym Was bardzo serdecznie zaprosić na coś swojego.. innego. HAURIREE ART. Postanowiłam założyć bloga, na którym będę pisać o rysunkach, będę je tam wrzucać.. pisać o wszystkim! Tak w odskoczni od instagrama :) Oczywiście, jak nie będzie odzewu to go usunę. No! Także zapraszam do komentowania, oceniania i tak dalej.

Rozkminiająca nad swoim życiem
Empty.