-Zrób to.
-Ale co? - nadal siedzieliśmy w sypialni, a Włodarczyk obejmował moje ciało w pasie.
-No obliż tak te wargi!
-Ale ja nie umiem tak na zawołanie..
-Umiesz! No Wojtuś...
-A co będę z tego miał?
Uśmiechnęłam się do niego i zatrzepotałam rzęsami. Chciałam go wziąć na litość. Po chwili wysunął swój język z ust i powoli przejechał nim po górnej wardze. Nie wytrzymał. W połowie 'drogi' wybuchł śmiechem. Przyciągnęłam go za czarną koszulkę do siebie i wpiłam zachłannie w jego usta. Pogłębiał pocałunek z każdą sekundą. Po chwili przeniósł swoje usta na moją szyję, a ja z powodu przyjemności, jaką mi sprawiał, odchyliłam ją lekko w tył. Sam dotyk jego warg sprawiał mi rozkosz. Nagle poczułam ciepłą dłoń przyjmującego na moim kolanie, która sunęła coraz wyżej. Dostał się do guzików mojej kraciastej koszuli. Odpiął ostatni. Powoli. Chciał mi pokazać, że to ja jestem najważniejsza. Ułożyłam rękę na jego dłoni na znak, żeby przystopował. Wrócił do ust i znów musnął moje wargi. W tym momencie ktoś wtargnął do mojej sypialni.
-Karol, nie uwie... O kurwa! Przepraszam! - Anka wybiegła z pokoju jak poparzona.
Głośno się zaśmialiśmy na widok zszokowanej Jabłeckiej. Wojtek spojrzał mi w oczy. Z tych czekoladowych tęczówek biła taka radość! To naprawdę było coś cudownego. Ten człowiek dawał od siebie tyle ciepła, serdeczności.. Na pozór pewny siebie, a w środku po prostu wrażliwy mały chłopiec z marzeniami. Tylko, że ja chyba nie potrafiłam oddać mu tyle, ile on dawał mnie.
-Oj, Olczak.. Co ty ze mną robisz? - zadał pytanie dotykając czołem mojego czoła.
-Aktualnie tylko siedzę na twoich kolanach i zabieram ci troszkę tlenu.
-Daj nam szansę.
-Wiesz, że pieprzysz w tym momencie mój idealny świat? Zaburzasz jego równowagę, Włodarczyk.
-Ta równowaga została już dawno zaburzona.
-Wojtek... - spuściłam głowę, ale przyjmujący szybko pociągnął mnie za podbródek.
-Dasz?
-Nie jestem odpowiednią osobą dla ciebie..
-Jeśli pozwolisz, sam chciałbym się przekonać.
Jaki miłość ma smak? Czy jest to gorąca czekolada pita w zimowy wieczór? Czy może schłodzony szampan w Nowy Rok? A może jeszcze inaczej: może jest to smak zwycięstwa? Tego jeszcze nie wiedziałam, ale jednego byłam pewna, Wojciech napewno mi to pokaże. Obudziłam się przytulona do nagiej klatki piersiowej chłopaka. Było kilkanaście minut po ósmej. Byłam szczęśliwa. Przymknęłam powieki i upajałam się chwilą. Tego brakowało mi przez przeszło trzy lata. Wyznaczałam paznokciem ścieżkę na lewej piersi przyjmującego. Myślałam. Myślałam o tym jak teraz będzie, co się zmieni. Jak będzie wyglądać to, kiedy on wyjdzie na mecz, a ja zostanę w Bełchatowie. Jedno z mojej strony było pewne: kochałam go. Po chwili poczułam jak Wojtek przyciąga mnie do siebie.
-Jestem cholernie szczęśliwy, wiesz? - uśmiechnął się szeroko.
-Wiesz, że cię dziś do tego Rzeszowa nie puszczę?
-Gdybym tylko mógł.. rzuciłbym to wszystko i został.
-Jutro mecz, jeszcze wieczorem się spotkamy.
-Nie wytrzymam tych dwóch dni.. Oszaleję. Maciek mnie z pokoju wywali. Będę mu o tobie ciągle gadał. Odbieraj telefon, Karol, proszę.
-Spokojnie, nie musisz się o to bać.
Po godzinie bezczynnego leżenia i rozmawiania o głupotach, wstaliśmy i udaliśmy się do kuchni. Przy małym stoliku siedziała już Anka i przeglądała gazetę popijając kawę. Miała niemal taki sam humor jak ja dzień wcześniej. Nieco zdziwiła się na widok przyjmującego, jednak chyba przypomniała sobie sytuację sprzed kilkunastu godzin. Spojrzałam pytająco na przyjaciółkę, ale ta posłała mi sygnał, że wszystko powie mi, gdy tylko Wojtek opuści nasze mieszkanie.
-No, gołąbeczki. - zaczęła szeroko się uśmiechając. - Jak minęła noc? Chyba bezsennie, czyż nie?
-Nie wiem o czym mówisz... - powiedział Włodarczyk. - Ja się tam wyspałem. Karol ma całkiem wygodne łóżko. Miękki materac, dobra poduszka.
-Tak, tak. Ja już tam swoje wiem.
Po chwili Jabłecka ulotniła się z mieszkania i zostaliśmy sami. Było po dziewiątej, co równało się z tym, że mamy trochę ponad godzinę czasu. Przyzwyczaiłam się do jego obecności, do tego, że po prostu był. Może nie znałam go za dobrze, bo przecież poznać na wylot kogoś w przeciągu miesiąca jest niemożliwe, ale naprawdę go kochałam. Moja podświadomość nie mogła przyjąć tego do wiadomości, jednak serce żyło własnym życiem i nie słuchało jej.
Jeszcze tego samego dnia, późnym popołudniem, Anka wysłała mi wiadomość o treści Sprzątaj szybko, za 20 minut będę w domu z kimś ważnym. Z kim? Matką? Ojcem? Prezydentem?! Pośpiesznie ogarnęłam salon i kuchnię, odpisałam na smsa Włodarczyka i popędziłam otworzyć drzwi, do których właśnie ktoś się dobijał. Jakie było moje zdziwienie, gdy za progiem ujrzałam Jabłecką i nieznanego mi mężczyznę, no oko po czterdziestce. Przecież jej ojciec wygląda inaczej.. więc kim by był ten facet? Spojrzałam pytająco na fryzjerkę, a ta tajemniczo się tylko uśmiechnęła. Anka, jak i jej towarzysz zajęli miejsce w salonie, a ja udałam się do kuchni, by przygotować coś do picia. Piętnaście minut później żałowałam jednak, że zdecydowałam się na sok wiśniowy, który pozostawił na moich jasnych spodniach sporą plamę. Wszystko przez siedzącą naprzeciw mnie dziewczynę. Zaczęła mi tłumaczyć kim był owy mężczyzna. Przedstawił się jako Tomasz. Był szefem jednej z większych firm w Łodzi, był przystojny, dobrze ubrany, a z tego co później zauważyłam, jeździł najnowszym modelem mercedesa. Co miał jednak wspólnego a Anką? Ponoć poznali się na jednej z imprez w stolicy łódzkiego i.. wpadli sobie w oko. Rozumiem, facet był miły, inteligentny, przystojny, ale na Boga! - mógłby być jej ojcem!
-Anka! - złapałam ją za nadgarstek, gdy jej luby opuścił dom. - Co ty, do licha, odpierdalasz?!
-Ej, ej, ej. Ja się w twoje sprawy z Włodarczykiem nie mieszkam.
-Ale na Boga! Ja jestem od niego o rok młodsza, a ty od tego całego Tomasza jakieś dwadzieścia!
-Słyszałaś kiedyś coś takiego, że wiek to tylko liczba? Trzymaj się Wojtusia, bo ja ci do łóżka nie zaglądam, a między nas się nie mieszaj.
Zabolało.
-Dziewczyno, czy ty siebie słyszysz?! Nie mów mi, że już z nim spałaś!
-To raczej nie twoja sprawa.
Wyszłam. Nie wytrzymałam. Trzasnęłam drzwiami swojej sypialni. Z szafy wyjęłam małą podręczą torbę i spakowałam kilka najpotrzebniejszych rzeczy. Jakąś koszulkę, spodnie, bieliznę. Jasną sprawą było, że nie zapomniałam o koszulce z dwunastką. Do wszystkiego wrzuciłam jeszcze kosmetyczkę, portfel, dokumenty i ładowarkę do telefonu. Zapięłam zamek i zarzuciłam na ramiona czarną bluzę. Na nogi wsunęłam buty, ubrałam kurtkę, a potem najmocniej jak się tylko dało trzasnęłam drzwiami i zbiegłam do samochodu. Spojrzałam na telefon. Był za pięć wpół do siódmej. W rogu ekranu widniała mała koperta, co oznaczało, że mam nieodebraną wiadomość.
Jesteśmy już po treningu. Tak bardzo tęsknię, choć wiem,
że za jakieś 27 godzin się zobaczymy. Kocham Cię, Mała. W.
Nienawidzę ludzi. Wyjątkiem jesteś Ty. K.
Zadzwoniłam do szefowej z prośbą o trzy dni wolnego. Wiedziała, że w pracy jestem osobą odpowiedzialną i bez problemu się zgodziła. Podziękowałam i obiecałam, że gdy tyko wrócę nadrobię zaległości biorąc nadgodziny. Rzuciłam telefon na fotel pasażera, włączyłam odtwarzacz, z głośników poleciał Dżem i patrząc na ruchliwą bełchatowską ulicę powiedziałam sama do siebie:
-Jeszcze zobaczymy kto miał rację.
Zaczął padać deszcz. Intensywny deszcz. Krople deszczu staczały się z przedniej szyby niczym łzy z moich oczu. Chciałam nie myśleć, zapomnieć. Byłam już jakieś dwadzieścia kilometrów od celu podróży. Wydobywające się z samochodowych głośników Wiesz, Mamo, wyobraziłem sobie, że nie ma Boga, nie ma, nie.. towarzyszyło mi już od dobrej godziny. Telefon cały czas wibrował, jednak go nie odbierałam. Po piętnastu minutach zaparkowałam na dużym parkingu równie wielkiego budynku.
-Co robisz? - zapytałam, starając się zneutralizować głos.
-Aktualnie słucham prysznicowego wycia Muzaja. - powiedział, a ja prychnęłam. - A ty?
-Możesz wyjść na zewnątrz?
Wyjrzałam za okno. Na samym szczycie budynku widniał napis Hotel Rzeszów...
***
Bry.
Trójeczka na Idealnych się dziś pojawiła ;)
A tu zostawiam do napisania cokolwiek Wam :)
Przepraszam za opóźnienia.
Em.